Brama - III
Komentarze: 0
„Początek nowej drogi – druga próba??”
- Kolejny dzień. Cholera znów mi się nie udało. Powoli przestaje wierzyć że istnieje inny świat, który łączył by wszystko i wszystkich.
Spojrzałem na zegarek była 8:00 do wykładów została jeszcze godzina. Powoli zwlokłem się z łóżka i udałem się w kierunku łazienki aby spłukać z siebie resztki snu.
Nie ma to jak ranny zimny prysznic.
- Co jest do cholery? – pomyślałem gdy tylko woda dotknęła mojej skóry. Czułem jakby miliony maleńkich cząstek uderzały we mnie z sekundy na sekundę. Nie potrafiłem zrozumieć. Stałem pod prysznicem i zastanawiałem się co jest grane.
- Co jest z tą wodą, jaja sobie ktoś ze mnie robi czy jak.
Lekko zdezorientowany zakręciłem kran. Ubrałem się i pomknołem na zajęcia.
Gdy tylko ujrzałem nadjeżdżający tramwaj zacząłem biec bo do przystanku miałem jeszcze jakieś 200m.
Uff...!!! Zdążyłem.
Ludzie, ludzie, ludzie. W koło pełno ludzi, jak zwykle czymś zajęci lub wprost zniechęceni do życia. A ja?
A ja jak zwykle zastanawiam się o co im wszystkim chodzi, jakie problemy ich dręczą. Przecież nie ma problemów których nie dało by się rozwiązać, a jeśli jakiegoś nie da się rozwiązać to nie jest on wcale problemem tylko zdarzeniem.
Rozglądając się wkoło próbowałem odgadnąć co oni mogą myśleć.
Tacy do siebie wszyscy podobni. Identyczni jak dwie krople wody, niczym się nie różnią, a jednak jednocześnie jak niebo i piekło. Spoglądając na innych jak na swojego prześladowcę lub kata.
Stałem nie ruchomo rozglądając się dookoła, gdy poczułem że to co się przed chwilą stało już skądś znam. Dziwnie ale nie odbyło się to tym razem tak jak zwykle, to znaczy w większości takich przypadków spostrzegamy że już one kiedyś gdzieś miały miejsce ale dopiero po ich wydarzeniu. Tym razem było zupełnie inaczej, poczułem się jakby ktoś zawiesił mnie w przestrzeni, nie czułem pod stopami podłogi tramwaju, a gdy uniosłem głowę wszyscy wydawali się jakby zastygli oblani woskiem. Tacy niewyraźni, rozmyci, zupełnie tak jakby nie można było ich zatrzymać w jednym momencie. Spostrzegłem że na końcu wagonu znajduje się mała dziewczynka, która nie znieruchomiałą jak inni. Kucała głowę miała ukrytą w swoich dłoniach. Do moich oczy dobiegł odgłos płaczu. Powolutku zacząłem się zbliżać do niej.
Co się stało? – zapytałem, sam zaintrygowany lekko całą tą sytuacją.
- Nic. Odpowiedziała dziewczynka i popatrzyła w moją stronę.
Moim oczom ukazał się przedziwny widok. W miejscu gdzie normalnie znajdują się oczy, znajdowały się dwa błękitne wiry które zdawałoby się że pochałaniają wewnątrz siebie cały świat który je otacza. Znieruchomiałem, nie potrafiłem wypowiedzieć z siebie żadnego słowa.
- Dlaczego znieruchomiałeś jak inni? – zapytała się mnie dziewczynka nie odrywając ode mnie swojego przedziwnego spojrzenia.
Z chwili na chwile miałem wrażenie że zostanę przez nie wessany do ich wnętrza.
- Ja nie rozumiem co się dzieje? – z ledwości wydobyłem z siebie bełkot słów.
Dziewczynka odwróciła głowę i spojrzała przez okno. Nie wiedziałem co robi ale widziałem jak jej błękitne wiry przyjmowały teraz inne odcienie i kolory. Jej ręce lekko zaczęły się unosić jakby w geście modlitwy.
-Czyżbym dalej spał a to tylko kolejny koszmar? – nawet nie wiedząc czemu sam sobie zadałem to pytanie, przecierz wiedziałem że nie śnie, jednak wydawało się to tak nierealne i nieprawdziwe.
Dziewczynka powoli odwróciła się w moją stronę. Lewitując w powietrzu lekko uchyliła usta, w tym czasie jej długie białe włosy uniosły się do góry jakby jakiś podmuch wiatru zawiał od spodu.
- Jestem posłańcem, którego wysłałeś. Podążałam za tobą każdej chwili lecz dopiero teraz sam mnie zaprosiłeś do siebie.
- Co?.......
Stałem jakby mnie ktoś zmroził.
- Co?.... – powtórzyłem jeszcze raz bo już nie pamiętałem czy powiedziałem to wcześniej czy nie.
- Jeśli nie pamiętasz tego co jest przed tobą nie poznasz tego co było za tobą.
Czy ja zwariowałem, czy może już nie jestem sobą?
Znać to co będzie i poznać to co było. Trzymało się to tak całości jak nic innego na świecie.
Powoli całkowicie gubiłem się w tym wszystkim, jeśli można się zgubić drugi raz w tej samej sytuacji to ja to właśnie uczyniłem.
- Czy mogła byś jeszcze raz wyjaśnić mi kim jesteś?
- Przyjdzie czas, że ty wyjaśnisz mi kim jesteś. – w odpowiedzi rzekła dziewczynka.
Otworzyłem oczy. Dalej stoję w tramwaju, w około ci sami ludzie, z tymi samymi problemami jakimi byli pochłonięci jeszcze małą chwilkę temu.
- Czy ja spałem? – pytanie które sobie chyba każdy by zadał w takiej sytuacji. Po chwili nasunęło mi się inne bardziej prawdopodobne od tego pierwszego.
- Czy ja oszalałem?
Mijały kolejne chwile, a ja stałem wgapiony w innych i próbowałem sobie poukładać wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia. Ale nie dochodziłem do żadnych wniosków, to tak jakbym próbował poukładać puzzle odwrócona stroną w całość.
Pierwsze zajęcia jak to pierwsze zajęcia, siedziałem i próbowałem jak większość pojąc to co starają mi się włożyć do tej mojej zakręconej głowy.
Z moją głową było już lepiej. Na kolejnych zajęciach oprócz tego że coś do niej docierało to większość z nowych informacji zdążyłem przetworzyć.
Spoglądałem na tablice, z nudów próbowałem odgadnąć co myśli w tej chwili wykładowca, gdy spogląda na tłum ludzi, którzy udają, że rozumieją to co on im mówi.
Spowalniałem oddech aby móc się skoncentrować. Jak zwykle czułem się dziwnie jakbym nagle sam został na sali. Nagle przestałem odczuwać rzeczywistość która mnie otacza.
Zdarzało mi się to często, niby sen na jawie.
Sam ze swoimi myślami, które nie koniecznie zajmowały się tym, czym ja chciałem aby się zajmowały. Krążyły gdzieś, i wydawało mi się że tak naprawdę krążą gdzieś bez żadnego celu. Próbowałem nad nimi zapanować, ale moja próby mijały się z celem.
Mijały chwile, a ja byłem jakby wyrwany z rzeczywistości.
W pewnym momencie siedzący obok mnie kolega uderzył mnie w ramie. Ocknąłem się. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a potem wróciłem do słuchania wykładu.
Gdy skończyłem wszystkie wykłady, wróciłem do domu. Siedząc na kanapie zastanawiałem się o co w tym wszystkim może chodzić, lecz znów puzzle nie chciały się ułożyć w żadną całość.
Ułożyłem się do snu, chłód pościeli jak zwykle sprawia iż czułem się odprężony. Zamknąłem oczy, i próbowałem zapaść w świadomy sen. Nie wiem czy jeszcze ktoś śpi tak jak ja, ale ja odkąd tylko odkryłem ten sposób spania, praktykuje go co noc. W mojej głowie zaczynały się pojawiać coraz to bardziej skomplikowane figury geometryczne, mogłem je obracać w dowolną stronę i przyglądać im się w nieskończoność. Gdy powoli traciłem kontrole nad swoim umysłem, moje myśli się uwalniały, i same zaczęły tworzyć różne obrazy, miejsca i osoby. Wszystkie te rzeczy po jakimś czasie zaczęły układać się w jakąś całość, w jakiś nierealny świat, w którym możliwe było to co w naszej rzeczywistości wydawało by się nigdy nie może zaistnieć. Mimo tego wszystkiego nadal miałem poczucie czasu który płynął, więc mój sen trwał jakby się mogło wydawać długo nawet bardzo długo, a gdy w rzeczywistości tak naprawdę minęły dopiero minuty. Na początku było to dość zaskakujące, gdy wstajesz, jesteś święcie przekonany, że już świta, po omacku chwytasz za zegarek, patrzysz a tam wskazówki pokazują godzinę pierwszą w nocy. Wypoczęty spać się nie chce, a tu środek nocy. Mój umysł zamiast odpoczywać, pracował na podwójnych obrotach, nie męcząc się przy tym.
Byłem sam na sam z własnym ja. Wiedziałem, że nie jestem już w stanie kontrolować swoich myśli więc nawet się nie starałem. Zacząłem widzieć i słyszeć dźwięki i obrazy, które w żaden sposób nie pasowały do siebie. Jednak czułem że coś je łączy, to coś co stoi ponad nimi. Czy jest to mój umysł, a może coś, czego istnienia nawet nie mogłem przypuszczać . „Jeśli nie pamiętasz tego co przed tobą, nie poznasz tego co za tobą.” Pojawiało się to z chwili na chwilę w moim śnie. Nie potrafiłem zrozumieć, a jednak wydawało mi się że ma to sens. Nie wiem dlaczego, ale coś mi podpowiadało że stanie się coś co zmienia mnie, a jeśli nie mnie? ... to świat?
Dodaj komentarz